Buźka czy słowo „cieszę się”, który przekaz szybciej dociera?

Jeżeli myślicie, że emotikony są infantylne i skierowane tylko do osób młodych, to mylicie się i to bardzo. Wystarczy pomyśleć, kiedy sami stawialiście dwukropek i nawias. I choć marki używają ich szczególnie do promowania produktów i usług dla ludzi młodych, jednak ten język, który cały czas ewoluuje i który przeniknął mocno do codzienności, trafia również do ludzi w różnym wieku.

Niemniej dla wszystkich użytkowników komunikacja obrazkowa jest szybsza: wysłanie uśmiechniętej „buźki” to tylko jedno kliknięcie, z kolei wystukanie zdania „Cieszę się” trwa już dłużej. Po drugie: kiedy widzimy reklamę z „buźką”, wyzwala to w nas pozytywne emocje, bo ktoś (tu: marka) zrobił ukłon w naszą stronę i użył języka bardziej intymnego, stosowanego w relacjach międzyludzkich, czyli zbliżył się do nas. Na dodatek czasami faktycznie coś jest warte więcej niż tysiąc słów lub nie da się ująć czegoś w słowa. I z tego przede wszystkim korzystają marki – dla podkreślenia swojej wyjątkowości i nieszablonowości.

Marki stosują zabieg z emoji, bo chcą być jak najbliżej potencjalnych klientów. Gdyby rozpatrywać Kościół katolicki jako brand, a papieża Franciszka jako jego brand hero, cel jest ten sam: zbliżyć do siebie wiernych, a w szczególności młodszą część chrześcijan. W styczniu 2013 roku papież wrzucił na swój profil pierwszego tweeta, furorę zrobiło też wtedy papieskie selfie, a we wrześniu przyszedł czas na emoji przygotowane specjalnie na okazję jego wizyty w Stanach Zjednoczonych. Może warto pomyśleć o stosowaniu „buziek” w materiałach reklamowych. 🙂

 

4ca2a76fafc9ee1b1e30997653f14c62

pope